poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział V

Nareszcie, znalazłam chwilę wolnego, żeby napisać ten rozdział. Ostatnio trochę ciężko mi jest znaleźć czas na bloga, mam 14 godzin treningów w tygodniu, do tego dochodzi nauka, więc nie miejcie mi za złe długi czas oczekiwania na rozdział.  Jest on dosyć długi, ale po prostu nie potrafiłam podzielić go na części :) Mam nadzieję, że spodoba się on wam :)
MIŁEGO CZYTANIA !


Rozdział V.

Rano obudził mnie chaos w sypialni.  Zwlokłam się z łóżka.
- No dzień dobry Laurene! Wreszcie wstałaś. – Szepnęła Berry i uśmiechnęła się do mnie.
- Która godzina? - Zapytałam zaspanym głosem.
- Dziewiąta trzydzieści. - Odpowiedziała mi przyjaciółka i zabrała się do pakowania rzeczy.
Wyciągnęłam z szafy kawałek pergaminu i zaczęłam pisać list do mamy.

Mamo!
Za niedługo wyjeżdżam do Hogwartu, będę tam przez 3 miesiące. Nie wiem, co ze świętami to zależy od tamtejszych zwyczajów. Będę cię informować na bieżąco, ale nie masz się, czym martwić. Ucałuj tatę.

Kocham was. Laurene.

Zwinęłam pergamin w rulonik i włożyłam mojej sowie, Devinie do dzioba. Po chwili odleciała.
Wzięłam do ręki różdżkę i postanowiłam ogarnąć i spakować moje rzeczy za pomącą zaklęć.
- Accio Szata.
Do mojej walizki wleciała pięknie poskładana szata szkolna. Czynność ponowiłam jeszcze kilka razy, aż w końcu moja walizka była wypełniona po brzegi. O godzinie dziewiątej pięćdziesiąt razem z współlokatorkami udałyśmy się na miejsce zbiórki. Było tam już większość uczennic, czekałyśmy tylko na Madame Maxime. Kiedy kobieta pojawiła się, zapakowałyśmy się do ogromnego wozu ciągniętego przez pegazy. Były tutaj wielkie kanapy, trzeb przyznać były bardzo wygodne.
- Moje drogie - zaczęła miłym głosem dyrektorka - mam wielką nadzieję, że będziecie się dobrze bawić w Hogwarcie. Bardzo zależy mi na tym, żeby nasz układ prezentacyjny wyszedł bezbłędnie. W zeszłym roku zaprezentowałyśmy się świetnie, chcę abyśmy w tym roku wypadły jeszcze lepiej. Dobrze?
- Oczywiście madame Maxime. - Odparłyśmy zgodnym chórem.
Podczas podróży śpiewałyśmy piosenki (Stella oczywiście miała swoje solo), grałyśmy w różne gry, czas płynął bardzo miło.
- Pani Sullivan, kiedy będziemy na miejscu? - Zapytałam naszą opiekunkę po jakimś czasie jazdy.
- Myślę, że niedługo. - Odpowiedziała na moje pytanie z uśmiechem.
Nauczycielka miała rację, jakiś czas po tym poczułyśmy, że lądujemy. Wyjrzałam przez okno. Moim oczom ukazał się gigantyczny zamek ze strzelistymi wieżami i licznymi basztami. Teren wokół zamku zajmowały rozległe tereny i wielki las. Dostrzegłam też wspaniały stadion do Quidittcha, znacznie piękniejszy niż ten, który znajdował się w okolicach naszej Akademii
- Zoe spójrz na to! - Krzyknęłam do przyjaciółki pokazując jej palcem obiekt sportowy.
Dziewczyna najwyraźniej zaniemówiła, bo nie usłyszałam jej odpowiedzi.
Wylądowałyśmy. Drzwi naszego powozu otworzyły się samoczynnie. Jako pierwsza wyszła dyrektorka? Za nią wyszłyśmy my.
- Uważaj jak chodzisz! - Krzyknęła na mnie Deyna, która specjalnie gwałtownie stanęła, żebym na nią wpadła.
- Odczep się. - Syknęłam i oddaliłam się od niej jak najdalej mogłam.
Rozejrzałam się. Tu było naprawdę pięknie, zupełnie tak, jak opisywał mi Blaise.  Po twarzach innych dziewczyn można było stwierdzić, że też im się podoba.
- Za mną dziewczynki, profesor Dumbledore przygotował na naszą cześć ucztę. Nie wypada nam się spóźnić ! - pospieszyła nas Maxime i ruszyłyśmy za nią.
Wrota zamku otworzył nam dziwny przygarbiony mężczyzna z kotem na ręce.
- Zapraszam tędy moje panie. - Odezwał się zachrypniętym głosem i zaczął nas prowadzić po kamiennych schodkach do góry. Wnętrze zamku było przyozdobione ruchomymi obrazami. Czegoś podobnego jeszcze nie widziałam. Na ziemi leżały eleganckie czerwone dywany a w kątach stały zbroje, które od czasu do czasu poruszały się. Po zamku latały duchy, których można się było przestraszyć
- One są przerażające. - Szepnęła mi do ucha Matilda.
Przytaknęłam głową i poszłam dalej. Zatrzymaliśmy się przy drewnianych pięknych drzwiach, które otworzył nam niewysoki, długowłosy mężczyzna, o śmiesznym wyrazie twarzy. Na rękach trzymał kota. Mężczyzna zaprowadził nas do holu głównego i powiedział, że musi iść z panią Norris do góry, ale nikt nie zrozumiał, o co mu chodzi. Zostawił nas same.
- Za tymi drzwiami odbywa się uczta. Czas na nasz układ prezentacyjny. Laurene, Stella i Deyna z przodu. Ja wejdę za wami razem z paniami. Na mój znak Zoe i Alexia otworzycie drzwi a pierwszy rząd ruszy. Wiecie co robić. Liczę na was. - Przemówiła nieco zdenerwowanym głosem Madame Maxime.
- Uwaga! Raz - dwa - trzy - teraz !
Dziewczyny otworzyły drzwi. Zobaczyłyśmy pięknie wystrojoną salę i długie rzędy stołów.
Z gracją wbiegłyśmy do środka i zaczęłyśmy układ. Ukłoniłyśmy się, podeszłyśmy do ławek, puściłyśmy buziaki w powietrzu. Czułam na sobie wzrok uczniów Hogwartu. Dało się usłyszeć ich stłumione westchnienia. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam dalej tańczyć.
Gdy skończyłyśmy zgromadziłyśmy się w miejscu gdzie stały nasze nauczycielki.
- Powitajmy brawami naszych gości z francuskiej Akademii Beauxbaton. – Odezwał się najprawdopodobniej pan Dumbledore. Był to siwy mężczyzna o długiej brodzie, haczykowatym nosie, na którym trzymały mu się okulary. Był przyodziany w piękną szatę wyszywaną srebrnymi księżycami.
Reakcja uczniów Hogwartu była gwałtowna, zaczęli klaskać i gwizdać. Zobaczyłam, że kilku chłopaków nawet wstało z miejsc, natomiast większość dziewczyn patrzyło na nas z zazdrością. Zaczęłam wzrokiem wypatrywać Zabiniego, ale było tam tyle osób, że nie potrafiłam go dostrzec.
- Panny z Beauxbatons będą u nas przez 3 miesiące. Ich nauczycielkami są Madame Maxime(tutaj uśmiechnął się promiennie do niej) Madame Sullivan oraz Madame Satin. –Kontynuował Dumbledore. - W tym roku, zarówno jak i w poprzednim odbędzie się bal bożonarodzeniowy, ale szczegóły przekażę wam innym razem. Zapewne wszyscy jesteście głodni, zatem siadajmy i jedzmy!.·Został nam wskazany najpiękniej nakryty stół. Siadłyśmy na ławach zgodnie z przynależnością do grup. Rozejrzałam się po Sali. Pod sufitem zawieszone były świece, które dawały fantastyczny klimat.
Hogwart jak na razie bardzo mi się podobał, różnił się od Naszej Akademii.
- Dziewczynki z Papillons, zanim zaczniecie jeść posłuchajcie mnie- odezwała się nasza opiekunka pani Sullivan. - W tej szkole podobnie jak u nas są 4 grupy, które nazywają się domami. Jest Gryffindor, Slytherin, Revenclaw i Hufflepuf. Przez 3 miesiące będziecie mieszkać z uczniami jednego z domów, akurat nam został przydzielony Gryffindor. Osoby trafiające do tego domu wyróżniają się odwagą są bardzo honorowe uczciwe i są bardzo miłe, więc z pewnością nawiążecie z nimi kontakt.
- Ej, - szepnęła mi do ucha Matilda - popatrz w prawo. W 2 ławce siedzi Harry Potter.
Odwróciłam głowę w kierunku wskazanym przez przyjaciółkę. Ujrzałam chłopaka w okularach. Miał potargane czarne włosy, na pierwszy rzut oka wyglądał sympatycznie.
Słyszałam niejedną historię o Potterze, miałam mieszane uczucia, co do jego osoby. Było mi go trochę żal, wiedziałam o jego tragedii jednak nie mogłam już patrzeć na artykuły związane z nim w Proroku Codziennym. Szczerze mówiąc na własnej skórze pragnęłam dowiedzieć się, jaki on jest. Niestety prawdopodobnie mój przyjaciel Blaise byłby przeciwny moim kontaktom z tym chłopakiem. Zabini nienawidził Gryffindoru
Zabrałam się do jedzenia. Na stole nie wiadomo skąd pojawiły się pyszne potrawy. Na swój talerz nałożyłam sobie budyń waniliowy. W Sali panował gwar. Widziałam, że wiele osób spogląda się w naszą stronę. Zauważyłam, że Deyna rozgląda się po sali z dużym zainteresowaniem. Szukała zapewne przyszłego męża.
W pewnym momencie podeszła do nas rudowłosa dziewczyna, ubrana w czarną pelerynę z odznaką z lwem.
- Witam was serdecznie, nazywam się Ginny Wesley. Nasza opiekunka Pani McGonagall poprosiła mnie żebym zaprowadziła was do naszego dormitorium czyli do naszych sypialni. Jestem z Gryffindoru. - Uśmiechnęła się do nas. - Będę wam pomagać, jeśli będziecie mieć jakiś kłopot możecie się zwrócić do mnie. A teraz może przejdźmy do dormitorium zapewne jesteście zmęczone. Walizki już na was tam czekają.
- Przepraszam - zaczęła Berry - mogłabyś nam powiedzieć, z jakimi domami zostały połączone nasze pozostałe grupy?
- Jasne. - Odparła ochoczo rudowłosa. - Z Ravenclawem zamieszkają Hiboux, to jest ta grupa bardzo mądrych osób, które skupiają się głównie na nauce?
- Tak. - Potwierdziła Berry.
- No, więc właśnie. Raveclaw jest dokładnie taki sam, na pewno znajdą wspólny język. Ze Slytherinem połączyli Loups, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Gryfoni nie za bardzo lubią się ze Ślizgonami. Naprawdę, uczniowie z domu węża są bardzo niemili wulgarni, niektórzy z nich mają obsesję na punkcie czystości krwi. Inne domy nie przepadają za Slytherinem.
Przypomniała mi się sytuacja, kiedy odwiedził nas Lucjusz z rodziną, kiedy otwarcie mówił o swojej nienawiści do mugoli. 
- Każdy Ślizgon taki jest? - Zapytałam zdziwiona.
Przecież Zabini należy do Slytherinu, a wcale nie jest niemiły i wulgarny. Jest bardzo spokojny, przynajmniej wobec mnie.  To było dziwne.
- Może nie każdy, ale większość tak. - Odparła Ginny. - No, ale wracając do tematu, wasze Licornes zostało połączone z Hufflepuff, no a wy z nami. To jak, idziemy do dormitorium ?
Kiwnęłyśmy głowami i ruszyłyśmy z nowo poznaną koleżanką.
Idąc przez salę znowu zaczęłam wypatrywać przyjaciela, ale nigdzie go nie było. Pomyślałam, że spotkam się z nim później. Ginny wyprowadziła nas z Sali, po czym doszłyśmy do bardzo dziwnych schodów.
- To są ruchome schody. - Oznajmiła widząc nasze zdziwione miny. - Dzięki nim dostaniemy się do pokoju wspólnego Gryffindoru.
Weszłyśmy na schody, które nagle zaczęły się ruszać. Kiedy się zatrzymały weszłyśmy na stabilny kawałek podłogi. Odetchnęłam z ulgą.  Stanęłyśmy przed wielkim obrazem przedstawiającym grubą kobietę.
- Hasło? - Zapytała.
- Świński Ryj. - Powiedziała Ginny. Portret usunął się ukazując okrągłą dziurę w ścianie
Przeszliśmy przez nią i naszym oczom ukazał się bardzo przytulny, okrągły pokój pełen foteli.
Mimo wielu osób przebywających w tym miejscu nie było tu głośno. Niektórzy Gryfoni siedzieli przy oknie i grali w eksplodującego durnia. Jeszcze inni grzali się przy kominku rozmawiając albo czytając książki. Byli zajęci swoimi sprawami, że mało kto zauważył nasze wejście
- Może przywitalibyście naszych gości? - Krzyknęła rudowłosa.
Uczniowie podnieśli głowy i po chwili rozległy się głośne oklaski i wiwaty.
Spostrzegłam, że zbliża się do nas dwóch wysokich rudowłosych chłopaków.
- Siostra, kogo ty nam tu przyprowadziłaś? - Jeden z nich zwrócił się do Ginny wyraźnie ucieszony. - Jestem Fred.
- A ja George. - Dodał jego brat.
Byli tak strasznie podobni do siebie, niemal identyczni. Różniły ich tylko imiona.
- I jak, podoba wam się w naszej szkole? - Zapytał Fred.
- Bardzo nam się podoba! - Odpowiedziałam na pytanie, widząc, że nikt inny nie zrobi tego za mnie. - Ten pokój jest świetny, jest tu tak spokojnie przytulnie, bardzo ładnie.
- Z tym spokojem to trochę przesadziłaś. - Do rozmowy włączyła się ciemnoskóra dziewczyna. - Masz okazję poznać dwóch największych zgrywusów w naszej szkole. - Wskazała na bliźniaków. Zresztą z czasem sama zobaczysz, jakie potrafią zrobić zamieszanie w naszym salonie. Ach, zapomniałabym się wam przedstawić, jestem Angelina Johnson.
- Cześć! - Przywitałyśmy ją zgodnym chórem.
- Okej, może zaprowadzę was do góry do sypialni, zapewne jesteście zmęczone. Potem, jeśli będziecie chciały pokażę wam zamek. - Wtrąciła się Ginny.
Weszłyśmy krętymi schodkami do góry, do pokojów prywatnych uczniów Hogwartu.
W sypialni znajdowało się 5 łóżek, z kolumienkami i zasłonami, dzięki którym można było mieć chwilę prywatności. Cały pokój ozdobiony był tapetą w złoto-czerwonych barwach.
Jak można było się domyślić, były to barwy Gryffindoru.
Ginny zaprowadziła nas do naszych sypialni, które wyglądały identycznie.
- Musimy się podzielić po pięć osób. - Stwierdziła Matilda.
Jako że na naszym roku, w Papillons było 15 osób, zajęłyśmy trzy dormitoria.
Zamieszkałam z Berry, Matildą, Sandrą i Camille. Były to dziewczyny, z którymi dogadywałam się bardzo dobrze. Po chwili zobaczyłam, że pod łóżkami są nasze walizki. Zaczęłam się wypakowywać do dużej drewnianej szafy. Koleżanki zrobiły to samo.
- Pojdę do pokoju wspólnego. – Powiedziałam i zeszłam po schodach.
Salon nieco opustoszał, zostało tutaj tylko kilka osób rozmawiających ze sobą. Wśród nich rozpoznałam Harry’ego Pottera. Słuchał uważnie tego, co mówił kolega siedzący na przeciw Miałam ochotę spotkać się z Zabinim, ale zupełnie nie wiedziałam gdzie go szukać.
Postanowiłam poprosić kogoś o pomoc.
- Cześć… - podeszłam do gryfonów i zaczęłam nieśmiało – wiecie może jak dojść do pokoju wspólnego Slytherinu?
- My cię zaprowadzimy koleżanko. – Usłyszałam za plecami głos dwóch osób. Odwróciłam się i zobaczyłam Freda i Georga. Przysięgam, że nie wiedziałam, który to, który.
- Dobra. – Odpowiedziałam uśmiechając się przy tym wesoło, bardzo polubiłam tę dwójkę.
Wyszliśmy z salonu. Chłopcy poprowadzili mnie po ruchomych schodach.
- Jak się nazywasz? – Zapytał (chyba) George.
-  Laurene Meadow – odparłam.
- Meadow, Meadow…. Kojarzę to nazwisko…
- Już wiem Georg! – Krzyknął Fred – Różdżka Felicji Meadow.
Felicja Meadow była moją pra pra pra babcią. Była wielką czarodziejką, która kiedyś sama stworzyła różdżkę, która posiada magiczną moc. Nikt dokładnie nie wie, co można za jej pomocą dokonać, ale krążyły legendy, że po rzuceniu nią zaklęcia uśmiercającego pozyskuję się cała wiedzę i przechwytuje się dogłębnie umysł osoby zabitej. Wiem tylko, że pewnego czasu wpadła w niepowołane ręce, a nasz ród miał ogromny problem, by odzyskać ją z powrotem. Obecnie różdżka należała do mnie.  Była w naszej rodzinie od wieków, każda nowonarodzona kobieta otrzymywała ją w spadku. Oczywiście nie używałam jej. Była schowana głęboko w mojej walizce i nigdy jej nie wyciągałam. Miała pamiątkową wartość. Nie chciałam wywoływać sensacji. Z reguły wiele osób pytało mnie o to, czy zbieżność nazwisk jest przypadkowa czy to ktoś z mojej rodziny, ale ja sama nigdy nie opowiadałam nic o różdżce.
- To nie przypadek, prawda? To nazwisko? – Zapytał George i wbił we mnie wzrok.
- Nie. Różdżka należała do mojej krewnej. – Odparłam. – No, ale chodźmy już, proszę.
Ruszyliśmy w drogę i po jakimś czasie znaleźliśmy się na parterze. Chłopcy zatrzymali się przed długim, ciemnym korytarzem. Na ścianach powieszone były drewniane pochodnie.
- Oto korytarz do Salonu Ślizgonów. – George wskazał ręką początek korytarza i uśmiechnął się serdecznie. – Uważaj tylko na Snape’a, to opiekun Slytherinu. Jest bardzo nieprzyjemny. Rozpoznasz go po tłustych, czarnych włosach. Wygląda jakby nie mył ich ponad rok!
Fred roześmiał się głośno.
Nagle za plecami usłyszałam zimny, niski głos.
- Dzięki panu, panie Weasley Gryffindor traci 50 punktów za obrażanie nauczyciela, kolejne 50 za szwędanie się wieczorem po zamku a w następny piątek wieczorem zapraszam do swojego gabinetu. Myślę, że to skłoni pana do szacunku do nauczycieli, Weasley. W tej chwili do dormitorium Gryfonów!
Odwróciłam się i ujrzałam człowieka, którego przed chwilą opisywał George. Snape był średniego wzrostu, faktycznie jego włosy nie wyglądały za dobrze. Jego kamienna twarz i surowe, przeszywające spojrzenie powodowało dreszcze, przynajmniej u mnie.
Mężczyzna popatrzył na mnie.
- Uczennica Beauxbatons jak mniemam? – Zapytał mnie i nie czekając na odpowiedź ruszył szybkim krokiem w stronę korytarza. – Za mną.
Udałam się za nim.
- Myślałem, że Panna Parkinson pokazała wam już wszystkim pokoje, zaprowadzę cię do twojej grupy. – Odezwał się.
- Nie proszę pana. Ja chciałam się spotkać z kolegą ze Slytherinu. Nazywa się Zabini Blaise. Moja grupa jest połączona z Gryffindorem … - Bąknęłam nieśmiało i wbiłam wzrok w podłogę.
Snape popatrzył na mnie badawczo
- Dobrze, masz pół godziny na spotkanie z nim, potem wymagam, aby moi podopieczni poszli spać, a Ty masz jak najszybciej wrócić do wieży Gryfonów, zrozumiałaś? I pamiętaj, że to tylko wyjątek, a w inne dni nie będziesz mogła odwiedzać dormitoriów innych grup
- Zrozumiałam i dziękuję – szepnęłam. Marzyłam o tym, żeby oddalić się od niego jak najszybciej.
-Wejściem jest kamienna ściana z zielonym wężem. Hasło wężowa skóra – dodał i zniknął w ciemnościach korytarza.
Niepewnie zrobiłam krok w przód. Miejsce, w którym się znajdowałam nie specjalnie mi się podobało. W porównaniu do pokojów i korytarzy w naszej akademii, miejsce to wyglądało jak więzienie.
Po chwili wędrówki stanęłam przed ścianą. Wzięłam głęboki oddech i dotknęłam jej. Przypomniałam sobie, że muszę wypowiedzieć hasło.
- Wężowa skóra. – Szepnęłam i ponownie dotknęłam ściany.
Rozsunęła się a moim oczom ukazał się wydłużony pokój, do bólu przypominający loch Światło sączyło się z zielonych lamp przywieszonych pod sufitem. We wnętrzu dostrzegłam elegancki kominek, kanapy z eleganckimi obiciami i długi stół.
W momencie, kiedy weszłam wszystkie twarze zwróciły się w moją stronę. Rozejrzałam się i spostrzegłam Zabiniego.
- Laurene! – Krzyknął i podbiegł do mnie, po czym przytulił z czułością. Choć robił to prawie zawsze, spłonęłam rumieńcem. Kątem oka dostrzegłam, że wszyscy się na nas patrzą z dziwnymi uśmieszkami na twarzy. Niektórzy chłopcy zaczęli gwizdać.
- No proszę proszę zimny, nieczuły Blaise okazuje uczucia, kto by pomyślał! – Odezwał się jakiś  ślizgon a wszyscy ryknęli śmiechem.
- Daj spokój Teodor. – Syknął Zabini. – Chodźmy gdzieś indziej, tutaj raczej nie porozmawiamy.
Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni. W pokoju mieściło się 5 jednakowych łóżek zupełnie tak, jak w dormitorium Gryfonów, tyle, że tam było dużo przytulniej. Usiadłam na jednym i zapytałam przyjaciela
- Jak ci się podobał nasz występ prezentacyjny?
- Był świetny. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie wywołał on poruszenie wśród męskiej części widowni - zażartował. -  A Tobie podoba się u nas w Hogwarcie?
- Wasza szkoła jest wspaniała. Miałam okazję zapoznać się już ze Snapem czy jak mu tam – powiedziałam.
- Naprawdę? – Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. – Właściwie, w której jesteś grupie?
Rozejrzałam się po pokoju i niechętnie udzieliłam odpowiedzi. Zabini nie darzył sympatią gryfonów.
- W Gryffindorze.
Chłopakowi uśmiech momentalnie zszedł z twarzy.
- Gorzej nie mogłaś trafić. – syknął, po czym siadł koło mnie.
- Nie jest źle! – Próbowałam bronić gryfonów i ich domu.
Nagle drzwi do dormitorium otworzyły się z hukiem i do pokoju wpadła rozchichotana dziewczyna, która za rękę trzymała wysokiego blondyna. Był nim Draco. Draco Malfoy.
Poczułam, że robi mi się ciepło. Odruchowo złapałam Blaisa za ramię. Popatrzył na mnie z niepokojem.
Kiedy Draco zobaczył mnie momentalnie puścił dziewczynę, którą trzymał. Zrobił bardzo zaskoczoną minę.
- Co jest Draco ? – Zapytała rozczarowanym głosem.
- Pansy, jutro porozmawiamy. Idź już sobie – szepnął i lekko popchnął ją w stronę drzwi.
Pansy wyszła i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Cześć Laurene. – Draco podszedł do mnie i przytulił mnie.













8 komentarzy:

  1. Matko jaka słodka końcówka ;* Czekam na wiecej <3

    ~True Lover

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział. :) Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  3. dzisiaj trafiłam na Twojego blogaska, powiem tak : WOW <3
    Przeczytałam już te 5 rozdziałów i czekam na kolejne ^^ oby tak dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Także dziś trafiłam, całkiem fajnie się zapowiada, chociaż rozdziały krótkie strasznie :/ Liczę na ciąg dalszy i to szybciutko ; *

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę że w tym tygodniu napiszę ;))
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma to jak pakować się z pomocą czarów *u* i końcówka świetna ;)
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
    underblacksky.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze? Nie porwało mnie. Wydaje mi się, że jest więcej błędów niż w poprzednim rozdziale. Pierwszy raz zgrzytałam zębami kiedy przeczytałam zdanie "- No dzień dobry Laurene! Wreszcie wstałaś. – Szepnęła Berry i uśmiechnęła się do mnie.". Niby wszystko jest okej, ale po pierwszym myślniku słowo 'szepnęła' powinno być z małej litery, no i nie powinno być kropki po 'wstałaś'. To się jeszcze kilkakrotnie powtarzało, ale nie będę wymieniać tego wszystkiego. Dałam Ci kiedyś linka z poprawnym zapisem dialogów, skorzystaj z niego. Następnie zgrzytałam zębami przy fragmencie "(...)Ich nauczycielkami są Madame Maxime(tutaj uśmiechnął się promiennie do niej) Madame Sullivan oraz Madame Satin. –Kontynuował Dumbledore.". Nie, nie i nie. Co Cię skusiło, żeby wstawiać tam nawias zamiast pięknego, tradycyjnego myślnika? Nawiasy między wypowiedziami, które opisują czynności wykonywane podczas mówienia są charakterystyczne dla wywiadów, nie opowiadań. Czy nie lepiej wygląda "(...) Ich nauczycielkami są Madame Maxime - uśmiechnął się do niej promiennie. - Madame Sullivan oraz Madame Satin. - Kontynuował." Nie? Zresztą, dlaczego uśmiechnął się tylko do niej? Gdyby Dumble nie był gejem, to już bym coś sobie pomyślała jako uczennica.
    Trochę mnie zaskoczyło to, że któraś z opiekunek (chyba Sullivan, ale ręki uciąć sobie nie dam) wyjaśniała zasady panujące w Hogwarcie dopiero gdy te były już na miejscu. Przecież miały czas w szkole, na przykład przed wyjazdem. Ba, nawet kiedy leciały już do Hogwartu. Wyobraź sobie sytuację, że ze swoją klasą jedziecie do filharmonii i dopiero kiedy już w niej jesteście, Twoja nauczycielka mówi, że macie się ubrać na galowo. No trochę głupio by było, nie? Ale przymknę na to oko.
    Zgrzytałam tez zębami, kiedy to właśnie GINNY WEASLEY odprowadzała dziewczyny do ich dormitoriów. Nie dlatego, że w ogóle tej Weasley'ówny nie lubię, ale dlatego, że zwykle robią to prefekci. W kanonie ani w opowiadaniu nie zostało powiedziane, że jest ona prefektem, zatem dlaczego ona spośród wszystkich Gryfonów została wybrana na oprowadzenie nowych? Dziwne, ale jak kto woli.
    No i jeszcze zdziwiło mnie to, że Draco PRZYTULIŁ Laurene. I to jeszcze przy kimś! Jakoś odstaje mi to od Rowlingowego Dracze... A może tak mi się wydaje, bo on zawsze jest w moich oczach zimnym sukinsynem, nie wiem. Ten Snape też jakiś taki za mało szorstki i zbyt przytulny, ale wiem jak trudno jest wcielić się w rolę kanonowego bohatera, sama mam ogromny problem z McGonagall ;_;
    Chciałabym się jeszcze pożalić, że jest mało opisów uczuć. Gnasz i popędzasz akcję, robiąc z tego bardziej streszczenie aniżeli opowiadanie, ale domyślam się, że to przez to, że jak najszybciej chciałaś akcję przenieść do Hogwartu, Rozumiem jak najbardziej. Oprócz tego, sam pomysł jest dobry, między innymi dlatego czytam to opowiadanie, bo po prostu jestem ciekawa dalszego rozwoju historii. No i przepraszam, że komentuję i czytam tak późno, ale ostatnio prawie w ogóle nie ma mnie w 'internetach' i nie miałam kiedy. To zabieram się za następny rozdział (:

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne! Końcówka super ^^ Biore się do czytania kolejnych rozdziałów. :)

    OdpowiedzUsuń